Już niebawem kolejne Święta Wielkanocne... czas mazurków, makowców, bab i jaj przede wszystkim. Chciałabym by były to chwile piękne, chwile niezapomniane dla córeczek, by pamiętały Święta dzieciństwa tak jak ja je pamiętam.
Tydzień przed Świętami tata z wujkiem hm... nie umiem tego inaczej określić... zabijali prosiaka i robili z niego pyszną kiełbasę wiejską, kaszankę, pasztetową, pasztet pieczony. Och te zapachy z wędzarni kiedy opalało się kiełbasę drzewem owocowym, twardym. Te boczki, żeberka ten smak, którego już nie ma. Było przy tym tyle ciężkiej pracy...
Mama tuż przed Świętami piekła chleb... prawdziwy, okrągły, z pieca chlebowego, w którym wcześniej napaliła drzewem lipowym.. Pamiętam te ogarki bo się raz nimi poparzyłam ;) Odsuwała je na bok, nadmiar wyciągała, chleb był w słomianych misach (tzw. słomiankach) wyrośnięty, dostojny, który przekładała na drewnianą dużą łopatę, obmywała go wodą i wkładała do pieca. Do dziś pamiętam ten zapach i żałuję, że remontując kuchnię "rozwaliłam" ten piec. Piekła również makowce i serniki, na które narzekałam mieląc mak i ser. Mikserów wówczas nie było maszynka na korbkę i kręć, kręć!!! Krzątała się razem z siostrą po kuchni tworzyły obie cudowne ciasta. Och takie były wtedy zapachy i smaczki każdy chciał chociaż odrobinkę "skubnąć" ale był post, którego nie wolno było lekceważyć. W Wielki Piątek kromka chleba, na obiad śledź z ziemniakiem i tyle. W sobotę już można było spróbować ciasta ale 1 kawałeczek. A niedziela och jakież potem były niestrawności :) Na śniadanie kawa! pyszna kawka zbożowa zalana prawdziwym, przegotowanym, krowim mlekiem. Chleb smarowany wiejskim masłem na nim boczek, kiełbaska posmarowana chrzanem lub pastą jajeczną z chrzanem, jajka. Na obiad święconka na prawdziwym rosole z kury i na deser sernik, makowiec... Och te czasy, to dzieciństwo, Rodzice
Tęsknię tak po prostu, tak po ludzku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoją opinią, chętnie ją poznam. Dziękuję za wszystkie komentarze.